
II
Dzień Patronacki Akcji Katolickiej Archidiecezji Łódzkiej
Maria
Mazurkiewicz, Otwartość rodziny katolickiej na problemy rodzin
ubogich
Rodzina katolicka jest
szczególną częścią całego żywego organizmu Kościoła, którym
jest Jezus Chrystus. Szczególną dlatego, iż rodzi się ona z
sakramentu małżeństwa. Sakrament ten jest zdumiewającą inicjatywą
Bożą w sercach dwojga ludzi podejmujących decyzję wspólnego
życia, jest specjalnym mandatem upoważniającym ich do pracy w
Kościele Chrystusowym. Jednym z celów tego sakramentu jest
budowanie rodziny - nowych żywych komórek Ciała Chrystusowego.
Z drugiej strony sakrament obdarza rodzinę szczególną mocą i
możliwościami oraz obowiązkiem budowania Królestwa Bożego na
Ziemi, obowiązkiem tworzenia Rodziny rodzin. Istotnym więc jest
otwarcie się na problemy innych. Otwarcie się, czyli zauważenie i
zrozumienie problemów drugiego człowieka, jak również
przyjęcie takiej postawy i działania jakiego wymaga Chrystus od
każdego z nas, a więc i od rodziny jako całości. Między tymi
działaniami tzn. działaniami na rzecz własnej rodziny i działaniami
na rzecz innych rodzin musi utrzymywać się swoista równowaga,
dająca poczucie spokojnego sumienia i spełnienia tego co Chrystus ode
mnie wymaga w stosunku do innych.
Wobec tego należy sobie
zadać pytanie, czy uświadamiamy sobie jak ogromna odpowiedzialność
spada najpierw na narzeczonych, budujących swą wizję rodziny, potem
współmałżonków budujących już fundamenty tej rodziny, a
wreszcie na rodziców organizujących rozrastający się dom
rodzinny. Jak ogromnego zadania wychowawczego podjęliśmy się i jak
wielkie zaufanie Bóg ma dla nas rodziców, że pozwala
nam w ten sposób kształtować swe Ciało Chrystusowe na Ziemi,
czyli Kościół?
Jednym z celów,
być może jednym z najważniejszych jest pogłębianie w sobie i w każdym
członku rodziny ducha ewangelii, a poprzez to budowanie prawdziwej
duchowości małżeńskiej i rodzinnej. Ta rodzinna duchowość jest
potrzebna do uzyskania stabilności i rozwoju w rodzinie, dla swojej
pełnej realizacji, dla pogody, radości i szczęścia, i dla uzyskania
równowagi oraz dla swego otwarcia się na innych.
I tu chciałabym się
skupić na problemie otwarcia na potrzeby innych rodzin. Odnoszę
wrażenie, że wiele rodzin stało się obecnie szczelnie zamkniętymi
enklawami, skupiającymi się wyłącznie na swoich problemach. Dotyczy
to zarówno tych rodzin, które mogłyby ofiarować coś
innym, w sensie duchowym jak i materialnym, a wydają się nie zauważać
potrzeb drugiego człowieka oraz takich rodzin, które podobnej
pomocy mogłyby oczekiwać od innych, a pozostają zamknięte ze swoim
problemem. Jedni muszą nauczyć się zauważać potrzeby innych i
wyzwalać w sobie radosną, bo chrześcijańską chęć działania
zmierzającą do niesienia konkretnej pomocy innym, ci drudzy muszą
wyzbyć się wstydu lub dumy i uchylić trochę wrota swych potrzeb, gdyż
na pewno dysponują tak drogocenną formą zapłaty, jaką jest szczera i
głęboka modlitwa rodzinna w intencji innej rodziny, być może bardzo
tej właśnie modlitwy potrzebującej. Są też tacy, którzy
powinni zrozumieć, że nie można tylko wyciągać ręki, domagać się
wręcz pomocy od innych i powtarzać utarty gdzieś slogan, że "kto,
jak kto, ale kościół powinien mi pomóc". Bo
przecież Kościół to my sami. I z tej Chrystusowej wspólnoty
możemy w sumie uzyskać tylko tyle ile sami do niej wniesiemy, a Bogu
powinniśmy dziękować za to, że umieścił nas we wspólnocie
swego Ciała, która ma przeogromną siłę pomnażania dobra za
sprawą Jezusa Chrystusa, ale tylko wtedy gdy działamy w jedności, w
Rodzinie rodzin, jaką jest Kościół. Każda rodzina powinna żyć
w przekonaniu, że jako rodzina chrześcijańska nie pozostaje w
osamotnieniu i nie jest zdana tylko na własne siły, ale ze swoimi
radościami, potrzebami, kłopotami, cierpieniami czy bezsilnością
znajduje się w wielkiej wspólnocie wierzących rodzin, podobnie
żyjących, czujących i rozumiejących się wzajemnie.
Jan Paweł II mówi
o miłości zakorzenionej w wierze. Do rodziców więc należy
tworzenie atmosfery rodzinnej przepojonej miłością i szacunkiem dla
Boga, do siebie nawzajem i atmosfery bezinteresownej służby wobec
drugich, a zwłaszcza najbiedniejszych i potrzebujących. Należy jednak
zwracać uwagę na to, by działanie na rzecz innych było efektywne, by
przynosiło owoce, by wysiłek rodziny włożony w pomaganie innym nie
rozpływał się w rosnącej wciąż rzeszy rodzin ubogich i potrzebujących
wsparcia. Bardzo trudno jest odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób
pomagać rodzinom oczekującym tej pomocy w momencie, gdy potrzeby
rosną, a możliwości pomocy są ograniczone.
Chciałabym tu opisać, jak
członkowie Akcji Katolickiej w mojej parafii rozwiązali ten problem.
Przede wszystkim należy stwierdzić, że pomaganie jest na pewno
łatwiejsze jeśli w tym kierunku działa grupa osób. Nasze
działanie jest bardzo ukierunkowane i zwrócone jest w danym
momencie tylko do jednej rodziny. Można to określić w ten sposób,
że kilka rodzin jest zaangażowanych w pomoc jednej rodzinie
najbardziej potrzebującej. Niewątpliwie bardzo ważną rzeczą w tym
momencie jest rozeznanie w środowisku, by wyodrębnić z wielu rodzin
znajdujących się w trudnej sytuacji, tę jedną najbardziej
potrzebującą pomocy. W tym wypadku korzystamy z wiedzy i orientacji
współpracującej z nami siostry służebniczki i osób
zajmujących się świetlicą dla biednych dzieci. Oni to wskazują
rodziny, które w danym momencie znajdują się w najtrudniejszej
sytuacji. Z pośród nich wybieramy jedną i proszę mi wierzyć,
że wybór jest trudny. Często jednak jest tak, że wyboru nie
mamy, gdyż sytuacja jest wyjątkowa, wymagająca natychmiastowej pomocy
i działania. Problemy są przeróżne, przykładowo: eksmisja
grożąca matce z gromadką dzieci, rodzina, którą dotyka
jednocześnie kilka problemów: brak pracy, trudne warunki
mieszkaniowe, kolejna ciąża i jednocześnie choroba uniemożliwiająca
matce prowadzenie domu, dzieci stające się nagle pełnymi sierotami
bez środków do życia, dzieci żyjące w rodzinach
patologicznych, czy wreszcie rodziny zdrowe moralnie, wielodzietne,
ale będące w bardzo ciężkiej sytuacji materialnej i po prostu
głodujące. Są to przypadki, którymi zajmowaliśmy się, ale
każdym z osobna. Po wzięciu takiej rodziny pod opiekę pomagamy jej
tak długo, dopóki jej sytuacja się nie poprawi. Nie jest to
jednak pomoc bierna, ale zmierzająca do tego, by sytuacja w rodzinie
uległa zmianie na lepsze, by przezwyciężyli oni kryzys i mogli żyć
już własnym rytmem. Na czym taka pomoc polega? Jest to oczywiście w
pierwszej fazie pomoc materialna, związana z dobrowolnymi ofiarami
osób, które w całej akcji uczestniczą. Pieniądze
przekazywane są na różne cele: na życie, spłatę długów,
zakup niezbędnych rzeczy, ale zasadnicza pomoc skupia się na
działaniu związanym z czynnościami, z którymi te rodziny nie
mogą sobie same poradzić, a więc np.: uniknięcie grożącej eksmisji,
wykonanie koniecznych remontów w mieszkaniu, znalezienie
pracy, pomoc w formalnościach urzędowych, a więc pomoc prawna,
pisanie podań, pomoc dzieciom w nauce, zorganizowanie pomocy
lekarskiej lub szpitalnej, czy choćby pomoc w dojazdach do lekarza
czy szpitala, pomoc w czynnościach domowych, zakupach itp.
Najbardziej cieszy nas to, że przy tej formie pomocy efekty są
naprawdę widoczne i nie mamy wrażenia zmarnowanych wysiłków. W
taką formę pomocy zaangażowane są wszystkie możliwe siły fachowe i
niefachowe i każdy członek rodziny, nawet dzieci mogą w tym
uczestniczyć. Jest to bardzo ważne, choćby ze względów
wychowawczych, by nauczyć nasze dzieci dostrzegania Boga w każdym
człowieku. Miłość panująca w rodzinie musi sięgać dalej, musi
docierać do każdego, a nade wszystko do ubogich i cierpiących.
Jan
Paweł II w Adhortacji Apostolskiej "Familiaris consortio"
pisze, że małżonkowie na mocy sakramentu małżeństwa powołani są do
apostolstwa. "Takie apostolstwo będzie rozwijało się przede
wszystkim we własnej rodzinie przez świadectwo układania wszystkich
dziedzin życia zgodnie z prawem Bożym, przez chrześcijańskie
wychowanie dzieci, wspomaganie ich dojrzewania w wierze...", a
dalej : "apostolstwo rodziny będzie promieniować czynami miłości
duchowej i materialnej wobec innych rodzin, zwłaszcza najbardziej
potrzebujących pomocy i podtrzymania, wobec ubogich chorych,
starszych, upośledzonych, sierot, wdów opuszczonych małżonków,
matek niezamężnych i tych które w trudnych sytuacjach
doświadczają pokusy usunięcia owocu ich łona , i innych." Tylko
w bezinteresownej gotowości służenia rodzina chrześcijańska staje się
wspólnotą w służbie człowiekowi. Miłość w rodzinie, wzajemne
współdziałanie między rodzinami i pomoc na gruncie duchowym i
materialnym pozwolą utworzyć wspólnotę żywego Kościoła
Chrystusowego. "Przyszłość ludzkości idzie przez rodzinę!,
Trzeba, aby rodziny naszych czasów powstały! Trzeba, aby
szł!, Trzeba, aby" woła Ojciec św. we wspomnianej adhortacji
powierzając każdą rodzinę św. Józefowi pod opiekę, Maryi , by
była Matką kościoła domowego i Jezusowi , by jako Król
wszechświata i Król rodzin był obecny jak w Kanie
Galilejskiej, i każdemu ognisku domowemu dawał światło, radość,
pogodę i męstwo. Oddajmy się więc z pokorą pod opiekę Świętej Rodziny
i prośmy o miłość i pokój w naszych rodzinach oraz o otwartość
na potrzeby innych i o radość bezinteresownego dzielenia się z
potrzebującymi.
Maria
Mazurkiewicz
powrót
do: ORGANIZOWALIŚMY